5 cze 2016

Bądź moim bohaterem||Rozdział 5

Marinette z niecierpliwością czekała na spotkanie z Adrienem. Chciała go przeprosić za to, jak go potraktowała w kawiarni. Umówili się o dziewiętnastej w parku. Już zabierała się za nowy projekt, kiedy zadzwonił jej tata i zaprosił ją na obiad w rodzinnym domu. Bez wahania się zgodziła. Prawie zapomniała, jak smakuje przepyszny łosoś mamy, więc stwierdziła, że nie może przepuścić takiej okazji. Poczytała jeszcze chwilę książkę, popijając ulubioną kawę, po czym ubrała się w luźny T-shirt oraz dżinsy. Poprawiła fryzurę, założyła trampki i wyszła. 
     Czuła na sobie wzrok przechodniów. Przechodząca obok kobieta mruknęła po cichu do swojego towarzysza: ,,Patrz, to dziewczyna Adriena Agreste!''. Marinette chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. Przyspieszyła kroku, by nikt nie zwracał na nią uwagi. 
    Zapukała do drzwi dawnego domu. Wyprowadzając się do jej obecnego miejsca zamieszkania, zabrała ze sobą mnóstwo szczęśliwych wspomnień. Ostatni raz była tu miesiąc temu. Niby nie tak długo, ale dla dziewczyny była to wieczność, bo kochała swoich rodziców ponad wszystko. 
    - Witaj córuś! - powitała ją ciepłym uśmiechem mama. 
    - Musimy porozmawiać - powiedział nieco poważniej tata, wskazując ręką na stół, gdzie już czekał ciepły obiad. Cała trójka usiadła. Sabine nałożyła każdemu porcję ryby. Zdecydowanie najwięcej jedzenia znajdowało się na talerzu ojca Marinette. 
    - Skarbie, jesteśmy trochę rozczarowani tym, że już nam nie ufasz - zaczęła matka. Córka zrobiła skwaszoną minę, myśląc co przeskrobała. 
    - Świetnie, że wreszcie znalazłaś chłopaka, ale czy naprawdę musieliśmy dowiedzieć się o tym z telewizji? Nie mogłaś sama nam powiedzieć? - powiedział trochę ostrzej Tom. Dziewczyna zaskoczona naiwnością rodziców chciała się odezwać, ale znów przerwała jej rodzicielka:
    - Wzięłaś sobie to do serca, kiedy powiedziałam żebyś wyszła za Adriena - zauważyła. Sabine i Tom zaczęli się śmiać. 
    - Ekhem - odchrząknęła Marinette, próbując zwrócić na siebie uwagę. - Nie możecie wierzyć we wszystko, co podaje wam jak na talerzu telewizja i internet! To ich specjalność, żeby wymyślać niestworzone rzeczy! - przypomniała. 
    - Czyli wy nie jesteście... - zaczął ojciec.
    - Nie - odparła twardo czarnowłosa. 
    - My... przepraszamy, córeczko - wydukała Sabine. 
    - Nic się nie stało - oznajmiła z uśmiechem, po czym wzięła kolejny kęs ryby. - Mamo, jak zwykle ten łosoś to mistrzostwo! - pochwaliła potrawę, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Następnie dyskretnie wyciągnęła ość z ust. 
    - Ale ten Adrien to fajny chłopak, prawda? - zagadnął Tom. 
    - Naprawdę bardzo go lubię, ale nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi - westchnęła. - Poza tym, na pewno ma jakąś dziewczynę - uśmiechnęła się sztucznie.
    ,,Serio obchodzi mnie, czy on coś do mnie czuje? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, Marinette, opanuj się!'' - skarciła się w myślach. 
    - Jesteś bardzo piękną, utalentowaną i mądrą dziewczyną. Na pewno niedługo wasze uczucie rozkwitnie - zapewniła ją Sabine.
    - Nasze uczucie?! Mamo! - powiedziała podirytowana Marinette - Poza przyjaźnią nic nas nie łączy, przysięgam!
     - Och, no dobrze - odparła zrezygnowana matka. - A właśnie, dzwoniła już do ciebie Nicole? - zapytała. 
     - W jakiej sprawie? - spytała zdziwiona. 
     - Jest w drodze do Paryża. Dzisiaj wieczorem się do ciebie wprowadza! Naprawdę zapomniałaś? 
Marinette klepnęła się w czoło i przeklęła po cichu.
     - W takim razie muszę odwołać spotkanie z Adrienem i już się zbierać. Mam okropny syf w domu i nie chcę, żeby Nicole go zobaczyła.
     - Spotkanie? Z Adrienem? Córuś, tylko nie mów, że nic nie jest na rzeczy.
     - Och, tato, po prostu trochę na niego nawrzeszczałam i chciałam go przeprosić. Jesteśmy PRZYJACIÓŁMI - położyła nacisk na ostatnie słowo, przytuliła rodziców i wyszła. 
     Zadzwoniła do chłopaka. Ten szybko odebrał.
     - Halo? Adrien?
     - Cześć, pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu? - zapytał. 
     - No... właśnie... Bo... Ja... Nie mogę z tobą iść - wyjąkała. 
     - Dlaczego? - zdziwił się. 
     - Wprowadza się do mnie kuzynka, wiesz, Nicole. Mówiłam ci o niej. Zupełnie o tym zapomniałam... - wydukała zawstydzona. - Do tego mam okropny bajzel w domu i muszę posprzątać przed jej przyjazdem. 
     - Mogę ci wynająć ekipę sprzątającą - zaproponował, ale dziewczyna odmówiła, tłumacząc, że nie chce go kłopotać i woli sama pochować wszystkie rzeczy na miejsce. 
     Pożegnała przyjaciela, po czym się rozłączyła. Szybko udała się do domu. Uświadamiając sobie, że Nicole dotychczasowo mieszkała w Marsylii, uspokoiła się. Miała o wiele więcej czasu na sprzątanie.
    Nicole była brunetką średniego wzrostu w wieku Marinette. Jej ogromne, jasno-zielone oczy wręcz hipnotyzowały. Największą miłością dziewczyny były zjawiska nadnaturalne - fascynowały ją wszelkie anomalie, dziwne zwierzęta i przedmioty. Trenowała boks, a gdy była młodsza - karate. Zdecydowanie nie można było powiedzieć, że jest spokojną osobą. Miała wielu wrogów, ale dla przyjaciół była bardzo miła. Przynajmniej taką zapamiętała ją Marinette. 
    Po paru godzinach ciężkiej pracy, dom był wysprzątany na błysk. Po raz pierwszy od paru tygodni nie walały się tu książki, projekty i brudne talerze. 
     ,,Koniec z niechlujstwem'' - obiecała sobie Marinette. Wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. 
Szybko poprawiła włosy i otworzyła je z uśmiechem. Zobaczyła swoją kuzynkę. Powitała ją ciepło i pomogła jej wnosić walizki. 
__________________________________________________________
Proszę o komentarze. Pozdrawiam,
KrakersowaSimsowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz