11 cze 2016

Rozdział 8

Nicole obudziła się. Kątem oka zauważyła kuzynkę, która drapała się po głowie widząc zieloną maskotkę.
     - Marinette! - krzyknęła wesoło, by odciągnąć jej uwagę od swojej przyjaciółki.
     - Ach.. am... Cześć, Nicki! - wyjąkała czarnowłosa. Brunetka ukrywała swój gniew. Nienawidziła tego przezwiska. Mówiła tak do niej tylko jedna osoba: jej były narzeczony. 
      - Wstałaś tak wcześnie? To do ciebie niepodobne - zaśmiała się Nicole. Marinette uśmiechnęła się sztucznie. 
      - I tak się nie wyspałam. Zasnęłam wczoraj dosyć późno... 
      - Doprawdy? Cóż takiego robiłaś? - zagadnęła brunetka. 
      - No, bo... ja... ech, nieważne - wydukała. 
       - Powiedz! Chyba możesz mi zaufać?! - nalegała Nicole. Jej kuzynka nie chciała się odzywać, bo tak naprawdę nie znała jej zbyt dobrze. 
      - Przepraszam, ale... To moja tajemnica - mruknęła pod nosem. 
,,Pięknie, będziemy musieli się ukrywać. A może on przyszedł tylko ten jeden raz? No dobra, dwa razy... Może jego słowa nie były szczere? Wątpię, żeby ON w wieku dwudziestu lat sobie nikogo nie znalazł. Jeśli tak, to na pewno wybierze ją, a nie mnie. Ugh, ale on mnie przecież kocha! Tak? Nie... Nie wiem! Namieszał mi w głowie i teraz myślę tylko o nim! Niech go szlag trafi!'' - zamyśliła się. 
Nagle zobaczyła machającą przed jej twarzą rękę kuzynki.
     - Ziemia do Marinette! Coś ty taka rozmarzona?
     - Ach... Nieważne - zarumieniła się. 
      - Zrobiłaś mi herbatę? - zauważyła Nicole - Dzięki! A croissanty twojego taty będą do tego? 
      - Jasne! Chodź do kuchni - mrugnęła do niej, po czym pobiegła przyszykować śniadanie. 
      Nicole westchnęła z ulgą. Podniosła się z łóżka. Wzięła do ręki zieloną istotkę. 
       - Już jesteś bezpieczna - powiedziała do kwami. 
       - Myślałam, że umrę ze strachu! - zasyczało stworzonko.
       - Wcinaj, dzisiaj wieczorem idę na patrol. Mam nadzieję, że spotkam Biedronkę i Czarnego Kota... - podała jej jedzenie, marszcząc nos.
       - Nie licz na to. Nie funkcjonują od pięciu lat! - zapewniło ją kwami.
       - W takim razie zmuszę ich, żeby się pokazali, Snakky... - uśmiechnęła się łobuzersko, po czym udała się na śniadanie.
                                                                                                    ***
    Państwo Agreste siedzieli przy ogromnym stole czekając na posiłek przygotowany przez ich służbę. Gabriel zapisywał coś w notesie udając, że słucha swojej żony, a ta sprawdzała na smartfonie maile otrzymane od klientów Domu Mody. Ludzie pisali je głównie dlatego, że chcieli pochwalić ubrania zaprojektowane przez męża Stephanie. 
     - Jak można założyć czerwone szpilki do tej sukienki? - zdziwiła się, pokazując zdjęcie ukochanemu. Najwyraźniej odpowiadanie na wiadomości okazało się zbyt nudnym zajęciem. 
    - Aha - odchrząknął niezainteresowany Gabriel. 
    - Zobacz na to! Totalne bezguście! - wskazała ręką na kolejną fotografię. Mąż tym razem nie był na to obojętny.
    - Przecież to mój projekt! - wykrzyknął, waląc ręką w stół. 
    - No i co z tego?! Ten ci akurat nie wyszedł! Ostatnio masz jakieś durne pomysły! Większość twoich nowych projektów to beznadzieja! - skrytykowała go. 
    - Masz rację! - wrzasnął - Masz rację... - powtórzył bardzo cicho. 
    - Oczywiście, że tak! Ja zawsze mam rację! - odparła dumnie Stephanie. 
    - Potrzebuję projektanta-pomocnika... - pomyślał na głos. 
Wtedy do jadalni wszedł Adrien. Cały w skowronkach usiadł przy stole, nucąc jakąś wesołą melodię. 
    - Synku, masz dzisiaj sesję w parku - przypomniała mu matka.
    - Wiem... - prychnął. Nie miał dzisiaj na to ochoty. Pokojówka właśnie przyniosła każdemu po omlecie i kawie. 
     - Rozalie!!! - krzyknęła Stephanie. - Prosiłam o omleta z mąki pełnoziarnistej, a nie kukurydzianej! 
     - Tak mi przykro! Zrobię jeszcze jednego - powiedziała ze skruchą. 
     - Ach, żartowałam. Masz poczucie humoru? - zaśmiała się Stephanie, na co Rozalie odetchnęła z ulgą i pobiegła sprzątać kuchnię. 
      - Znasz kogoś, kto umie projektować, a jego rysunki są naprawdę perfekcyjne? - Gabriel zapytał z pełną powagą Adriena. 
      - Am.. może Marinette? - zaproponował. 
      - Czy to ta dziewczyna, co przyszła do ciebie na seans filmowy? - mrugnęła do niego mama. 
      - Tak. Proszę, zatrudnijcie ją. Błagam. Ma ogromny talent i trudno, żeby go zaprzepaściła - mówił błagalnym tonem Adrien. 
      - Najpierw niech przyjdzie tutaj pokazać, co potrafi - odrzekł Gabriel. - Powiadom ją, że mam dla niej czas o godzinie osiemnastej trzydzieści pięć. 
      - Pewnie, dam jej znać. Na pewno się ucieszy! 
Po skończonym śniadaniu Adrien zadzwonił do Marinette. 
      - Dzisiaj przychodzisz do mojego ojca na rozmowę kwalifikacyjną! - ucieszył się.
      - CO?! - zdziwiła się.
      - Tak. Będziesz projektować razem z moim ojcem.
      - Nie żartuj sobie ze mnie, nie jestem wystarczająco dobra - zapewniała go. 
      - Jestem pewien, że te projekty podbiją jego serce! Zapomniałaś już jak mu się spodobał kapelusz twojego autorstwa w liceum?!
      - Ale to było dawno! Co jeśli wyszłam z wprawy? - zamartwiała się. 
      - Mój ojciec dużo płaci. Naprawdę - próbował ją zachęcić. 
      - Nie liczą się pieniądze! Tylko się tam skompromituję... 
      - Wypadniesz super! 
Nagle Marinette usłyszała głośny krzyk dobiegający z ulicy. Ktoś wołał o pomoc.
     - Wszystko okej? - zapytał, bo też usłyszał ten dźwięk przez słuchawkę.
     Nie dostał odpowiedzi, bo dziewczyna rozłączyła się z przerażenia i strachu przed dziwnie ubranym mężczyzną, który właśnie próbował rozbić okno w jej pokoju. 

5 cze 2016

Bądź moim bohaterem||Rozdział 7

   - No dobrze... Tylko żeby nie walił w okno zbyt mocno - zgodziła się Marinette, chichocząc cicho.
     - Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy możemy już iść do domu? Jestem bardzo zmęczona po dzisiejszej podróży - ziewnęła Nicole. 
    Pożegnały się z Adrienem (oczywiście brunetka odburknęła tylko chamskie ,,Nara'')  i ruszyły do domu. Marinette pomogła kuzynce rozpakować walizki, oprowadziła ją po mieszkaniu i wskazała drogę do pokoju Nicole. Dziewczyna ukrywała swoje niezadowolenie. Nie przepadała za kolorem niebieskim, który pokrywał ściany pomieszczenia. Poza tym, jej nowy dom był do zniesienia. Kuzynki życzyły sobie dobrej nocy, po czym obydwie zmierzały w kierunku swoich łóżek. 
    Jednak Marinette nie miała zamiaru iść spać. Przebrała się w jedną z jej najładniejszych pidżam, zrobiła kakao dla siebie i wyjątkowego gościa, który już za chwilę miał ją odwiedzić. Liczyła tylko, że przybędzie szybko, by gorący napój nie wystygł. Usiadła na łóżku. Poprawiła poduszkę, ułożyła na niej głowę i mimowolnie zasnęła. 
     Obudziła się. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Zorientowała się, że ktoś siedzi na brzegu łóżka. Spanikowała i pisnęła głośno. 
      - Ach... To ty! - zarumieniła się. 
       - Tak słodko spałaś, nie miałem serca cię budzić - uśmiechnął się Czarny Kot. Marinette powoli wstała, by przynieść towarzyszowi kakao. Jednak zobaczyła, że jeden kubek był pusty. Spojrzała na niego wymownie.
       - Nie mogłem się powstrzymać. Tak świetnie pachniało i było takie pyszne... - wyjaśnił. 
       - Przygotowałam je dla ciebie - zaśmiała się, po czym usiadła obok niego i wtuliła się w jego tors. Czuła się przy nim tak bezpiecznie. On przykrył ich oboje kocem. Siedzieli tak bardzo długo. Adrien cieszył się z tego uścisku jak z żadnego innego. Mógłby się nawet rzucić za nią w ogień, by tylko ona pokochała go tak, jak on kochał ją.  
    ,,To ten moment. Zrób to'' - podpowiadał mu głosik z tyłu głowy. - ,,Pocałuj ją!''. Postanowił mu zaufać, choć zwykle zastanawiał się kilka razy nad każdą decyzją. Ich serca biły coraz szybciej. Poczuł piękny zapach jej truskawkowych perfum. Odgarnął włosy z jej czoła, które trochę zasłaniały cudowne, błękitne oczy dziewczyny. Spoglądał na nią, jakby chciał powiedzieć: ,,Jesteś gotowa?''. Ona wpatrywała się w niego niepewnym spojrzeniem. Coraz bardziej się rumieniła, co wydawało mu się urocze. Ich twarze zbliżały się do siebie, nosy prawie się stykały. W końcu ich wargi złączyły się w pocałunku. Marinette wplotła ręce w blond włosy chłopaka, na co on objął ją w talii. Nie chcieli się od siebie odrywać, ale kiedy to nastąpiło, Czarny Kot powiedział:
    - Kocham cię, Mari. Kiedy przypominam sobie twoją rozpromienioną twarz, mimowolnie się uśmiecham. Cholernie mi na tobie zależy i byłem taki głupi, bo nie zauważałem, że to ty byłaś moją biedronsią. Moją królewną. Moim skarbem. Wciąż liczę, że wybaczysz mi moją ślepotę... 
     Pocałował ją w czoło, po czym przykrył ją kocem, który wcześniej spadł na ziemię. Ułożył ją do snu jak troskliwy ojciec. Musnął wargi dziewczyny na pożegnanie. Wyskoczył przez okno, dostał się na dach jakiegoś budynku przy pomocy kicikija. Zszedł z niego, wszedł w pustą, wąską uliczkę. Po chwili Czarnego Kota już nie było. Adrien z wielkim uśmiechem na ustach spojrzał na Plagga. 
     - Udało mi się. Powiedziałem jej, co do niej czuję! - uradował się. 
     - I tak wasza miłość nigdy nie będzie tak silna, jak moja do sera - prychnęło Kwami, na co chłopak się zaśmiał. Był w tak dobrym humorze, że dał mu więcej camemberta niż zazwyczaj. Zadzwonił po Nathalie, żeby przysłała do niego limuzynę. Wolał nie błąkać się po tych okolicach. Cudem niezauważony przez natrętnych fotoreporterów wszedł do samochodu i pojechał prosto do domu. 
      Nazajutrz Marinette obudziła się wciąż ucieszona wczorajszym pocałunkiem, który był jej pierwszym od czasu związku z Nathanaelem. Wnet przypomniała sobie dzień, kiedy to rudzielec został zaakumanizowany. Wtedy poznała Czarnego Kota jako Marinette, choć przyjaźniła się z nim jako Biedronka. Nigdy nic do niego nie czuła. Dopiero niedawno zdała sobie z tego sprawę: nie mogła zaprzeczyć temu, że go kocha. Zjadła śniadanie i uradowana tym, że Alya jeszcze nie poszła do pracy, zadzwoniła do niej.
       - Halo? Hej Mari! 
       - Nie uwierzysz. Ja się chyba zakochałam! - powiedziała rozmarzona. 
        - Kto jest tym szczęściarzem?! - wykrzyczała w euforii brunetka. 
        - No... Ten... - jąkała się Marinette. Wstyd było przyznać się, że nie zna prawdziwej tożsamości blondyna. - Ja nie wiem kim on jest... - wyjawiła.
        - Jak to? - zdziwiła się Alya.
        - Nie będziesz się śmiać? - spytała niepewnie czarnowłosa.
       - Chyba żartujesz! Możesz mi ufać, przecież dobrze o tym wiesz! - zapewniła ją przyjaciółka.
       - Czarny Kot. Kocham jego opiekuńczość, poczucie humoru, bohaterstwo. Szkoda, że zrozumiałam to tak późno...
       - Jejku... Jestem z ciebie dumna! Pocałowaliście się? - zagadnęła. 
       - Tak. To był najpiękniejszy pocałunek jak przeżyłam w całym moim życiu - powiedziała Marinette.
       - Wiesz, całowałaś się tylko z trzy razy. Dwa razy z chłopakiem, który zerwał z tobą po tygodniu. A ten trzeci raz to z Czarnym Kotem - przypomniała jej, na co ta chciała ją telepatycznie udusić - Żeby ci tylko kiciuś nie przyniósł pecha! - zaśmiała się. 
       - Dobra, dobra... Lepiej mi powiedz, jak tam ci się układa z Nino! - nalegała. 
       - Ostatnio bardzo się pokłóciliśmy. Wciąż przekładamy nasz ślub przez te jego durne wyjazdy! - zdenerwowała się Alya. - Bóg wie co on tam robi. A co jeśli mnie zdradza? - przeraziła się nagle.
       - Nie zrobiłby tego, on cię kocha! - zapewniała ją Marinette, mimowolnie przypominając sobie przykrą opowieść kuzynki o chłopaku, który wyjeżdżał do pracy zupełnie jak Nino. Nie miała jednak zamiaru wspominać o tym przyjaciółce.  Zakończyła rozmowę. Poszła obudzić Nicole, która wciąż słodko spała. Marinette na palcach podeszła do komódki, na której chciała położyć wcześniej przygotowaną herbatę dla kuzynki. Jednak uwagę dziewczyny przykuła dziwna, zielona maskotka, przypominająca węża. Wyglądała jak Tikki, różniła się tylko kolorem i tym, że nie miała kropek. Stwierdziła, że zapyta o nią, jak jej właścicielka się obudzi.

Bądź moim bohaterem||Rozdział 6


    - Tak dawno się nie widziałyśmy! - westchnęła Nicole. - Nie, ja to wezmę - odparła, wyrywając kuzynce najmniejszą z wszystkich walizek - Jest dla mnie bardzo ważna - wyjaśniła, patrząc na zdziwioną minę Marinette. 
     Gdy wszystkie torby znalazły się już w mieszkaniu, dziewczyny usiadły na kanapie i rozpoczęły rozmowę. 
     - Co robiłaś przez te trzy lata? - zagadnęła Marinette.
     - Ach... No wiesz, przede wszystkim znalazłam chłopaka. Wydawać by się mogło, że taki miły, czuły i pomocny. Nawet mi się oświadczył. Kochałam go jak nikogo innego. Kiedy zamieszkaliśmy razem, zaczął mnie olewać, ciągle wyjeżdżał. Myślałam, że podróżuje do pracy, tymczasem on zdradzał mnie na prawo i lewo! - Nicole z trudem powstrzymywała łzy - Od tamtej pory nie zaufałam już żadnemu facetowi... 
     Nie wiedzieć czemu, po tej opowieści, Marinette pomyślała o Adrienie. Czy te miłe gesty były tylko po to, żeby później ją zranić? 
     ,,Czy ty możesz się opanować?! TO PRZYJACIEL!'' - skarciła się w myślach.
      - Tak bywa, nie płacz - próbowała ją pocieszyć. 
      - Ja? Płaczę? Nie... Tylko... trochę oczy mi się spociły - Nicole chciała udawać twardą. 
      - Mam pomysł! Może chciałabyś poznać moją przyjaciółkę, Alyę? Na pewno się polubicie!
      - Oj, no nie wiem... Jestem raczej typem introwertyczki...
      - Nie ma mowy, musisz się z nią spotkać! - Marinette postawiła na swoim. Wykręciła do niej numer i umówiły się w parku. Założyły kurtki, wzięły torebki i udały się na miejsce. Tam czekała Alya, Nino i Adrien. 
      - Cześć! Zaprosiłam też chłopaków, pomyślałam, że będzie fajnie! - powiedziała brunetka, poprawiając okulary. 
Marinette przedstawiła wszystkim Nicole. Ta uśmiechnęła się niepewnie. Podała wszystkim rękę, tylko nie Adrienowi. 
     - Ty jesteś synem Gabriela Agreste? - spytała. - Pewnie jesteś rozpieszczonym maminsynkiem - dodała pod nosem. Chłopak to usłyszał. 
      - Lubisz oceniać po pozorach, co? - zdenerwował się.
      - Może i tak - odburknęła. - Życie nauczyło mnie nie ufać takim typom jak ty - wycedziła przez zęby. 
Marinette patrzyła na tą sytuację z zakłopotaniem. Ulżyło jej, gdy Alya odsunęła od siebie tych dwojga. Nadal posyłali sobie wrogie spojrzenia. 
      - Mam plan. Pójdziemy na pizzę! - zaproponował Nino, żeby rozluźnić atmosferę. Wszyscy się zgodzili, więc udali się do pobliskiej pizzerii. Złożyli zamówienie, które po trzydziestu minutach wylądowało na stole. Zaczęli jeść. Najszybciej zajadał się Adrien. Zdziwiło to jego przyjaciół, nie wiedzieli, że po modelu mogą się spodziewać tak szybkiego jedzenia. 
     - Tylko się nie udław - uśmiechnęła się złośliwie Nicole.
     - Nie musisz się o to martwić - powiedział podirytowanym tonem Adrien. - Przy okazji, wyczyść sobie twarz. Cała się umorusałaś sosem pomidorowym - odparł z ogromną satysfakcją, że mógł ją trochę dobić. Bardzo denerwowało go jej zachowanie. 
     - Przestańcie! Zachowujecie się jak dzieci! - wywrzeszczała Marinette. Zapadła cisza. Wszyscy zdziwieni wpatrywali się w dziewczynę. Nawet zerknęła na nich kasjerka, a kelner idący obok o mało nie upuścił tacy z jedzeniem. 
     - Chyba troszeczkę cię poniosło... - zauważyła Alya. 
     - Przepraszam - wydukała cicho. - Moglibyście choć na chwilę przestać się kłócić? - lekko podniosła głos. 
      Adrien i Nicole zgromili ją spojrzeniem. Reszta spotkania minęła im w niezręcznej ciszy. Po parunastu minutach Nino i Alya poszli do domu pod pretekstem wizyty hydraulika. 
     - Marinette, możemy porozmawiać na osobności? - poprosił blondyn. 
     - Jasne. Nicole, przepraszam na chwilkę... 
     Odeszli na drugi koniec restauracji. Adrien wpatrywał się w ogromne, niebieskie oczy Marinette. Były piękne. Przypominały mu błękitne fale, które tak bardzo lubił obserwować jako dziecko. 
      - Ja... ciebie... znaczy... cię...no... w tobie... się... - pierwszy raz chłopak tak się jąkał. - Ja... chciałem powiedzieć, że Czarny Kot mnie zawiadomił, że złoży dziś w nocy wizytę u ciebie - wydusił z siebie w końcu. Nie do końca to chciał jej powiedzieć. Może jako Czarny Kot będzie w stanie wyjawić jej, co czuje? Przecież to odważny, przystojny, zabawny superbohater. Miał tylko nadzieję, że jego alter ego nie będzie takim tchórzem jak Adrien Agreste. 
______________________________________________________

Proszę o komentarze. Pozdrawiam,
KrakersowaSimsowa.

Bądź moim bohaterem||Rozdział 5

Marinette z niecierpliwością czekała na spotkanie z Adrienem. Chciała go przeprosić za to, jak go potraktowała w kawiarni. Umówili się o dziewiętnastej w parku. Już zabierała się za nowy projekt, kiedy zadzwonił jej tata i zaprosił ją na obiad w rodzinnym domu. Bez wahania się zgodziła. Prawie zapomniała, jak smakuje przepyszny łosoś mamy, więc stwierdziła, że nie może przepuścić takiej okazji. Poczytała jeszcze chwilę książkę, popijając ulubioną kawę, po czym ubrała się w luźny T-shirt oraz dżinsy. Poprawiła fryzurę, założyła trampki i wyszła. 
     Czuła na sobie wzrok przechodniów. Przechodząca obok kobieta mruknęła po cichu do swojego towarzysza: ,,Patrz, to dziewczyna Adriena Agreste!''. Marinette chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. Przyspieszyła kroku, by nikt nie zwracał na nią uwagi. 
    Zapukała do drzwi dawnego domu. Wyprowadzając się do jej obecnego miejsca zamieszkania, zabrała ze sobą mnóstwo szczęśliwych wspomnień. Ostatni raz była tu miesiąc temu. Niby nie tak długo, ale dla dziewczyny była to wieczność, bo kochała swoich rodziców ponad wszystko. 
    - Witaj córuś! - powitała ją ciepłym uśmiechem mama. 
    - Musimy porozmawiać - powiedział nieco poważniej tata, wskazując ręką na stół, gdzie już czekał ciepły obiad. Cała trójka usiadła. Sabine nałożyła każdemu porcję ryby. Zdecydowanie najwięcej jedzenia znajdowało się na talerzu ojca Marinette. 
    - Skarbie, jesteśmy trochę rozczarowani tym, że już nam nie ufasz - zaczęła matka. Córka zrobiła skwaszoną minę, myśląc co przeskrobała. 
    - Świetnie, że wreszcie znalazłaś chłopaka, ale czy naprawdę musieliśmy dowiedzieć się o tym z telewizji? Nie mogłaś sama nam powiedzieć? - powiedział trochę ostrzej Tom. Dziewczyna zaskoczona naiwnością rodziców chciała się odezwać, ale znów przerwała jej rodzicielka:
    - Wzięłaś sobie to do serca, kiedy powiedziałam żebyś wyszła za Adriena - zauważyła. Sabine i Tom zaczęli się śmiać. 
    - Ekhem - odchrząknęła Marinette, próbując zwrócić na siebie uwagę. - Nie możecie wierzyć we wszystko, co podaje wam jak na talerzu telewizja i internet! To ich specjalność, żeby wymyślać niestworzone rzeczy! - przypomniała. 
    - Czyli wy nie jesteście... - zaczął ojciec.
    - Nie - odparła twardo czarnowłosa. 
    - My... przepraszamy, córeczko - wydukała Sabine. 
    - Nic się nie stało - oznajmiła z uśmiechem, po czym wzięła kolejny kęs ryby. - Mamo, jak zwykle ten łosoś to mistrzostwo! - pochwaliła potrawę, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Następnie dyskretnie wyciągnęła ość z ust. 
    - Ale ten Adrien to fajny chłopak, prawda? - zagadnął Tom. 
    - Naprawdę bardzo go lubię, ale nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi - westchnęła. - Poza tym, na pewno ma jakąś dziewczynę - uśmiechnęła się sztucznie.
    ,,Serio obchodzi mnie, czy on coś do mnie czuje? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, Marinette, opanuj się!'' - skarciła się w myślach. 
    - Jesteś bardzo piękną, utalentowaną i mądrą dziewczyną. Na pewno niedługo wasze uczucie rozkwitnie - zapewniła ją Sabine.
    - Nasze uczucie?! Mamo! - powiedziała podirytowana Marinette - Poza przyjaźnią nic nas nie łączy, przysięgam!
     - Och, no dobrze - odparła zrezygnowana matka. - A właśnie, dzwoniła już do ciebie Nicole? - zapytała. 
     - W jakiej sprawie? - spytała zdziwiona. 
     - Jest w drodze do Paryża. Dzisiaj wieczorem się do ciebie wprowadza! Naprawdę zapomniałaś? 
Marinette klepnęła się w czoło i przeklęła po cichu.
     - W takim razie muszę odwołać spotkanie z Adrienem i już się zbierać. Mam okropny syf w domu i nie chcę, żeby Nicole go zobaczyła.
     - Spotkanie? Z Adrienem? Córuś, tylko nie mów, że nic nie jest na rzeczy.
     - Och, tato, po prostu trochę na niego nawrzeszczałam i chciałam go przeprosić. Jesteśmy PRZYJACIÓŁMI - położyła nacisk na ostatnie słowo, przytuliła rodziców i wyszła. 
     Zadzwoniła do chłopaka. Ten szybko odebrał.
     - Halo? Adrien?
     - Cześć, pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu? - zapytał. 
     - No... właśnie... Bo... Ja... Nie mogę z tobą iść - wyjąkała. 
     - Dlaczego? - zdziwił się. 
     - Wprowadza się do mnie kuzynka, wiesz, Nicole. Mówiłam ci o niej. Zupełnie o tym zapomniałam... - wydukała zawstydzona. - Do tego mam okropny bajzel w domu i muszę posprzątać przed jej przyjazdem. 
     - Mogę ci wynająć ekipę sprzątającą - zaproponował, ale dziewczyna odmówiła, tłumacząc, że nie chce go kłopotać i woli sama pochować wszystkie rzeczy na miejsce. 
     Pożegnała przyjaciela, po czym się rozłączyła. Szybko udała się do domu. Uświadamiając sobie, że Nicole dotychczasowo mieszkała w Marsylii, uspokoiła się. Miała o wiele więcej czasu na sprzątanie.
    Nicole była brunetką średniego wzrostu w wieku Marinette. Jej ogromne, jasno-zielone oczy wręcz hipnotyzowały. Największą miłością dziewczyny były zjawiska nadnaturalne - fascynowały ją wszelkie anomalie, dziwne zwierzęta i przedmioty. Trenowała boks, a gdy była młodsza - karate. Zdecydowanie nie można było powiedzieć, że jest spokojną osobą. Miała wielu wrogów, ale dla przyjaciół była bardzo miła. Przynajmniej taką zapamiętała ją Marinette. 
    Po paru godzinach ciężkiej pracy, dom był wysprzątany na błysk. Po raz pierwszy od paru tygodni nie walały się tu książki, projekty i brudne talerze. 
     ,,Koniec z niechlujstwem'' - obiecała sobie Marinette. Wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. 
Szybko poprawiła włosy i otworzyła je z uśmiechem. Zobaczyła swoją kuzynkę. Powitała ją ciepło i pomogła jej wnosić walizki. 
__________________________________________________________
Proszę o komentarze. Pozdrawiam,
KrakersowaSimsowa.

22 maj 2016

Jak dostosować rozmiar tapety do rozdzielczości ekranu?

Witam!
Tu KrakersowaSimsowa.

Piszę dla Was ten poradnik, byście nie mieli problemu z ustawieniem tapety na komputer. 

Jak sprawdzić, jaką rozdzielczość ekranu ma nasz komputer?
Klikamy prawym przyciskiem myszy na dowolne miejsce na pulpicie i wybieramy ,,Rozdzielczość ekranu''.

Następnie wyskakuje nam takie okienko:

Czerwoną ramką zaznaczyłam miejsce, w którym widać naszą obecną rozdzielczość. Zaznaczamy naszą zalecaną rozdzielczość i przechodzimy do zmiany rozmiaru tapety.

Wchodzimy na picmonkey.com.
Wybieramy opcję zaznaczoną kółkiem, po czym szukamy zdjęcia, które nas interesuje:

Gdy nasz obrazek załaduje się, klikamy opcję Resize:

Najpierw ODZNACZAMY opcję ,,Keep proportions'', później wpisujemy rozdzielczość ekranu (czyli rozmiar naszej tapety) i dajemy ,,Apply'':

Zapisujemy naszą tapetę:


Gotowe! Teraz tylko wystarczy ustawić obrazek jako tło pulpitu.

Mam nadzieję, że komuś pomógł ten poradnik.
Pozdrawiam

Tapety na komputer

Witam!
Przygotowałam dla Was tapety, które możecie pobrać i ustawić na wasz pulpit. 
Z czasem będzie ich tutaj coraz więcej, więc zaglądajcie do tej zakładki.
Zabraniam przywłaszczania sobie moich prac.






Pozdrawiam, 
KrakersowaSimsowa.


Bądź moim bohaterem||Rozdział 4

- Czyli ty też już wiesz, prawda? - spytała lekko zdezorientowana tą sytuacją.
   - Spokojnie. Nie mam zamiaru zdradzić nikomu twojej tożsamości i myślę, że Czarny Kot też tego nie zrobi - zapewnił ją Adrien.
   - Kiedy się dowiedziałeś? - zagadnęła Marinette, robiąc się coraz bardziej zdenerwowana.
   - Po zakończeniu twojej ostatniej misji - wydukał.
   - I nie miałeś odwagi powiedzieć mi, że znasz o mnie całą prawdę?! To był mój największy sekret, a ty nie raczyłeś mnie poinformować, że go odkryłeś?! - powiedziała wściekła. Czerwieniła się ze złości. On tylko spojrzał na nią zawstydzony.
   - Dziękuję za miłe spotkanie, Adrien - odparła z sarkazmem, po czym zarzuciła na siebie kurtkę, wzięła torbę i wyszła. Chłopak wybiegł za nią w momencie, kiedy akurat kelner zanosił zamówienie do stolika. Złapał ją za nadgarstek i odrzekł smutno:
   - Przepraszam, Marinette. Wiem, że nie chcesz teraz ze mną gadać, więc może powiadomię Czarnego Kota, żeby się z tobą spotkał? Wszystko sobie wyjaśnicie...
   - Rób co chcesz - wycedziła przez zęby, wyrywając się z uścisku jego dłoni i przyspieszając kroku. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim ciepłym łóżku, by móc sobie przemyśleć niektóre sprawy.
   Droga pieszo nie była najlepszym pomysłem, bo zaczął padać deszcz. Dziewczyna zmokła do suchej nitki. Dopiero po pół godzinnym spacerze znalazła się w domu. Zdała sobie sprawę, że jak nigdy dotąd potrzebowała czyjegoś uścisku. Zaczęła płakać. Dygotała z zimna i zdruzgotania. Wysuszyła włosy suszarką i przebrała się w ciepły sweter i wygodne, dresowe spodnie. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała na okno. Było otwarte, choć miała pewność, że jeszcze przed chwilą je zamykała. Zauważyła czyjeś zielone tęczówki. Wystarczyła jej chwila, by uświadomić sobie, że Czarny Kot wpadł do niej z wizytą.
   - Witaj, moja pani... Minęły wieki od naszego ostatniego spotkania - powiedział ze smutnym uśmiechem.
   - Nie wierzę w to, co widzę - mruknęła Marinette, wstając z łóżka. Patrzyli na siebie jeszcze chwilę. Zapłakana dziewczyna szlochała coraz bardziej. W końcu wtuliła się w swojego dawnego partnera, na co on również ją objął.
   - Nie nosisz już kolczyków - zauważył. Modlił się, żeby nie dostrzegła łzy spływającej po jego policzku.
   Usiedli na kanapie i wiedzieli, że czeka ich dużo do wyjaśnienia.
   - Zbyt surowo potraktowałam dziś Adriena... Przyjaźnicie się, prawda? - spytała smutno.
   Chłopak pokiwał głową na ,,tak''.  Chciał zdobyć się na odwagę i powiedzieć jej to, co miał zamiar od początku: Czarny Kot i Adrien to ta sama osoba, która wciąż całym sercem kocha Marinette Dupain-Cheng. Nie ważne, czy była zwykłą dziewczyną, czy ratującą Paryż Biedronką: on wzdychał do niej od początku. Wciąż skrycie liczył na to, że kiedyś ukochana to odwzajemni.
   - Ja... Bransoletka... Czy... Spodobała ci się? - wyjąkał.
   - Oczywiście! Jest piękna - uśmiechnęła się, ocierając łzy. Założyła ją na prawą rękę, na co on uśmiechnął się.
   - Nie zastanawiałaś się nad tym, kim ja tak naprawdę jestem? - zagadnął.
   - Jasne, że tak. Chcę wiedzieć, ale jednocześnie nie życzę sobie, żebyś był smutny przez to, że poznam twój sekret - westchnęła.
   - Póki sama się nie domyślisz, będę trzymał język za zębami - puścił do niej oczko. - Do zobaczenia, moja pani! - wykrzyczał na pożegnanie, po czym wyskoczył przez okno i zniknął wśród tłumu innych ludzi.
   Przez resztę dnia Marinette była rozkojarzona i nie mogła się skupić na tym, co robi. Rozlała kawę na nową pościel, przedarła swój projekt i wyrzuciła go do kosza myśląc, że to niepotrzebna kartka papieru oraz przesoliła obiad. Tamten dzień był dla niej nie do wytrzymania, więc już o dziewiętnastej położyła się spać.
   Jak zwykle wstała około jedenastej. Wykonała poranną toaletę, po czym przyszykowała sobie kromkę chleba z dżemem truskawkowym. Do jedzenia włączyła telewizję. Akurat leciały wiadomości. Ku jej zdziwieniu, zobaczyła zdjęcia z wczorajszego spotkania z Adrienem. Podgłośniła trochę i przysłuchiwała, co prezenterzy mają zamiar powiedzieć na jej temat.
   - Adrien Agreste, najsłynniejszy model w Paryżu pojawił się ostatnio w kawiarni ,,Aurelie Paris'' ze swoją nową ukochaną, której imienia wciąż nie zdążyliśmy poznać. Z relacji świadków tej randki, nasz młody Agreste wręczył wybrance serca bransoletkę. Czy to aby na pewno ta jedyna?
Marinette bardzo się zdenerwowała. Natychmiast zadzwoniła do jej rzekomego chłopaka.
   - Czy ty widziałeś, jaką z nas parę zrobili w telewizji?! - wykrzyczała.
   - Tak. Wiesz co? Nie mam nic przeciwko temu - zaśmiał się.
   - Przestań, na pewno tysiące innych dziewcząt chciałoby być na moim miejscu... - wydukała zawstydzona.
   - No dobrze, nie ważne. Niech sobie gadają co chcą. Im się po prostu nudzi, więc wymyślają sobie niestworzone historie - uspokoił ją - Zmieńmy temat - zaproponował - Czy już się na mnie nie gniewasz? - spytał z nadzieją.
   - Nie. Powinnam cię przeprosić. Byłam dla ciebie trochę za ostra - powiedziała ze skruchą.
   - Nie ma sprawy. Spotkamy się dziś wieczorem? Mam z tobą parę spraw do obgadania - poprosił.

   Denerwował się przed tym spotkaniem jak przed żadnym innym. Miał zamiar jej wyznać, co tak naprawdę czuje. Liczył, że da radę wypowiedzieć te dwa, proste słowa: ,,Kocham cię''.
___________________________________________________
Wersja Wattpad: KLIK Proszę o komentarze.
Pozdrawiam,
KrakersowaSimsowa.