- Czyli ty też już wiesz, prawda? - spytała lekko zdezorientowana tą sytuacją.
- Spokojnie. Nie mam zamiaru zdradzić nikomu twojej tożsamości i myślę, że Czarny Kot też tego nie zrobi - zapewnił ją Adrien.
- Kiedy się dowiedziałeś? - zagadnęła Marinette, robiąc się coraz bardziej zdenerwowana.
- Po zakończeniu twojej ostatniej misji - wydukał.
- I nie miałeś odwagi powiedzieć mi, że znasz o mnie całą prawdę?! To był mój największy sekret, a ty nie raczyłeś mnie poinformować, że go odkryłeś?! - powiedziała wściekła. Czerwieniła się ze złości. On tylko spojrzał na nią zawstydzony.
- Dziękuję za miłe spotkanie, Adrien - odparła z sarkazmem, po czym zarzuciła na siebie kurtkę, wzięła torbę i wyszła. Chłopak wybiegł za nią w momencie, kiedy akurat kelner zanosił zamówienie do stolika. Złapał ją za nadgarstek i odrzekł smutno:
- Przepraszam, Marinette. Wiem, że nie chcesz teraz ze mną gadać, więc może powiadomię Czarnego Kota, żeby się z tobą spotkał? Wszystko sobie wyjaśnicie...
- Rób co chcesz - wycedziła przez zęby, wyrywając się z uścisku jego dłoni i przyspieszając kroku. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim ciepłym łóżku, by móc sobie przemyśleć niektóre sprawy.
Droga pieszo nie była najlepszym pomysłem, bo zaczął padać deszcz. Dziewczyna zmokła do suchej nitki. Dopiero po pół godzinnym spacerze znalazła się w domu. Zdała sobie sprawę, że jak nigdy dotąd potrzebowała czyjegoś uścisku. Zaczęła płakać. Dygotała z zimna i zdruzgotania. Wysuszyła włosy suszarką i przebrała się w ciepły sweter i wygodne, dresowe spodnie. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała na okno. Było otwarte, choć miała pewność, że jeszcze przed chwilą je zamykała. Zauważyła czyjeś zielone tęczówki. Wystarczyła jej chwila, by uświadomić sobie, że Czarny Kot wpadł do niej z wizytą.
- Witaj, moja pani... Minęły wieki od naszego ostatniego spotkania - powiedział ze smutnym uśmiechem.
- Nie wierzę w to, co widzę - mruknęła Marinette, wstając z łóżka. Patrzyli na siebie jeszcze chwilę. Zapłakana dziewczyna szlochała coraz bardziej. W końcu wtuliła się w swojego dawnego partnera, na co on również ją objął.
- Nie nosisz już kolczyków - zauważył. Modlił się, żeby nie dostrzegła łzy spływającej po jego policzku.
Usiedli na kanapie i wiedzieli, że czeka ich dużo do wyjaśnienia.
- Zbyt surowo potraktowałam dziś Adriena... Przyjaźnicie się, prawda? - spytała smutno.
Chłopak pokiwał głową na ,,tak''. Chciał zdobyć się na odwagę i powiedzieć jej to, co miał zamiar od początku: Czarny Kot i Adrien to ta sama osoba, która wciąż całym sercem kocha Marinette Dupain-Cheng. Nie ważne, czy była zwykłą dziewczyną, czy ratującą Paryż Biedronką: on wzdychał do niej od początku. Wciąż skrycie liczył na to, że kiedyś ukochana to odwzajemni.
- Ja... Bransoletka... Czy... Spodobała ci się? - wyjąkał.
- Oczywiście! Jest piękna - uśmiechnęła się, ocierając łzy. Założyła ją na prawą rękę, na co on uśmiechnął się.
- Nie zastanawiałaś się nad tym, kim ja tak naprawdę jestem? - zagadnął.
- Jasne, że tak. Chcę wiedzieć, ale jednocześnie nie życzę sobie, żebyś był smutny przez to, że poznam twój sekret - westchnęła.
- Póki sama się nie domyślisz, będę trzymał język za zębami - puścił do niej oczko. - Do zobaczenia, moja pani! - wykrzyczał na pożegnanie, po czym wyskoczył przez okno i zniknął wśród tłumu innych ludzi.
Przez resztę dnia Marinette była rozkojarzona i nie mogła się skupić na tym, co robi. Rozlała kawę na nową pościel, przedarła swój projekt i wyrzuciła go do kosza myśląc, że to niepotrzebna kartka papieru oraz przesoliła obiad. Tamten dzień był dla niej nie do wytrzymania, więc już o dziewiętnastej położyła się spać.
Jak zwykle wstała około jedenastej. Wykonała poranną toaletę, po czym przyszykowała sobie kromkę chleba z dżemem truskawkowym. Do jedzenia włączyła telewizję. Akurat leciały wiadomości. Ku jej zdziwieniu, zobaczyła zdjęcia z wczorajszego spotkania z Adrienem. Podgłośniła trochę i przysłuchiwała, co prezenterzy mają zamiar powiedzieć na jej temat.
- Adrien Agreste, najsłynniejszy model w Paryżu pojawił się ostatnio w kawiarni ,,Aurelie Paris'' ze swoją nową ukochaną, której imienia wciąż nie zdążyliśmy poznać. Z relacji świadków tej randki, nasz młody Agreste wręczył wybrance serca bransoletkę. Czy to aby na pewno ta jedyna?
Marinette bardzo się zdenerwowała. Natychmiast zadzwoniła do jej rzekomego chłopaka.
- Czy ty widziałeś, jaką z nas parę zrobili w telewizji?! - wykrzyczała.
- Tak. Wiesz co? Nie mam nic przeciwko temu - zaśmiał się.
- Przestań, na pewno tysiące innych dziewcząt chciałoby być na moim miejscu... - wydukała zawstydzona.
- No dobrze, nie ważne. Niech sobie gadają co chcą. Im się po prostu nudzi, więc wymyślają sobie niestworzone historie - uspokoił ją - Zmieńmy temat - zaproponował - Czy już się na mnie nie gniewasz? - spytał z nadzieją.
- Nie. Powinnam cię przeprosić. Byłam dla ciebie trochę za ostra - powiedziała ze skruchą.
- Nie ma sprawy. Spotkamy się dziś wieczorem? Mam z tobą parę spraw do obgadania - poprosił.
Denerwował się przed tym spotkaniem jak przed żadnym innym. Miał zamiar jej wyznać, co tak naprawdę czuje. Liczył, że da radę wypowiedzieć te dwa, proste słowa: ,,Kocham cię''.
___________________________________________________
Wersja Wattpad: KLIK Proszę o komentarze.
Pozdrawiam,
KrakersowaSimsowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz